nie rozumiem, co blogspot odwala z czcionką - wybaczcie
Przeszłość zawsze odbija się
w naszej przyszłości niezależnie od tego, jak bardzo chcemy tego
uniknąć. Zepchnięcie wspomnień na krańce naszej pamięci nie
wystarczy – one prędzej czy później zbiorą swoje żniwo. Możemy
się wypierać, wmawiać innym ludziom i samemu sobie, że to
wszystko zostało w młodzieńczych latach i już nie powróci, ale
każdy głupiec wie, iż człowiek niczego w życiu nie powinien być
pewien. Los lubi sobie z niego zakpić – a im silniejsze
przeświadczenie będzie miał, tym dotkliwej odczuje skutki swojej
naiwności.
Aylar Linge mogła się pochwalić
nietypowym bagażem doświadczeń. Bagażem, z którego tylko
niektóre elementy nosiła ze sobą każdego dnia. Wybierała co
ważniejsze, mniej bolesne wspomnienia i pozwalała im egzystować w
świadomości swojej oraz ludzi ze swojego otoczenia. Niewielkiego,
od kilku miesięcy składającego się z jednej osoby. Tej, której
starania miały wkrótce zaprzepaścić karkołomną segregację
przeszłości dokonaną przez Aylar. Linge traktowała to, jako zło
konieczne pozwalające jej prowadzić spokojne życie. Ufała, że
usuwając nieprzyjemne fragmenty będzie szczęśliwsza.
— Nie jestem pewna, czy to
dobry pomysł – szepnęła Aylar i z cichym westchnieniem opadła
na brązową kanapę. Skrzyżowała ręce na jej podłokietniku i
oparła na nich brodę, swój wzrok utkwiwszy w siedzącym nieopodal
mężczyźnie.
— Dlaczego? – Uśmiechnął
się półgębkiem. Już kilkakrotnie przeprowadzali tę rozmowę i
każdorazowo kończyła się tak samo: wnioskiem, że choć pomysł
jest raczej kiepski, mimo wszystko to najlepsza możliwa opcja w
tamtym momencie. Zawód skoczka narciarskiego polegał na ciągłych
wyjazdach, niewielka ilość czasu spędzanego w domu nie wszystkim
była w stanie wystarczyć. Dla nich była to namiastka normalności,
dlatego tak bardzo pragnęli ją wydłużyć, choćby nienaturalnie.
Stąd wzięła się propozycja, aby Aylar rozpoczęła pracę
związaną z Pucharem Świata. Docelowo miała stać się członkinią
sztabu reprezentacji Niemiec, jednak niechęć zarówno trenera, jak
i prezesa Niemieckiego Związku Narciarskiego skutecznie ostudziła
ich entuzjazm. Tylko problemy zdrowotne asystenta trenera norweskiej
drużyny sprawiły, że Aylar ostatecznie może się poszczycić
zatrudnieniem związanym ze skokami narciarskimi.
— Wiesz
dobrze dlaczego – sarknęła. –
Nie wspominając o tym,
że to nie jest niemiecka reprezentacja, to ja się nawet nie znam
na… Na wszystkim.
Jej
słowa spotkały się tylko z cichym śmiechem.
— Severin.
Jej
oskarżycielski ton przywołał Niemca do porządku. Lewą
ręką dotknął włosów Aylar i delikatnie zaczął je gładzić.
— Jesteś
Norweżką, więc to żaden problem.
Westchnęła
ciężko, przymykając powieki. Irytowało ją, że Severin nie
rozumie jej wątpliwości. Chciała z nim spędzać więcej czasu,
aczkolwiek bycie członkiem innej, niż niemiecka, reprezentacji
niekoniecznie może im to ułatwić. W
dodatku Aylar nie pamiętała, kiedy ostatnio widziała jakikolwiek
konkurs skoków narciarskich. Zdawała sobie sprawę, że zachowała
się jak kompletna ignorantka. Gdy jeszcze studiowała mogła wmawiać
sobie oraz innym i obarczyć
winą ilość pracy, jaka spadała na nią każdorazowo po zajęciach,
jednak w momencie, kiedy dowiedziała się o możliwości pracowania
w świecie skoków narciarskich powinna spróbować choć trochę się
z tą dyscypliną zaznajomić. Wiedza, która została jej z
dzieciństwa, bądź została dyskretnie przemycona przez Severina
wydawała się być zdecydowanie niewystarczająca. Za niezbity dowód
niech posłuży fakt, iż nawet nie zdawała sobie sprawy, z jakimi
ludźmi przyjdzie jej pracować, znała tylko nazwisko samego
trenera.
— Uznajmy…
– zaczęła. – Uznajmy, że to wypali. Idę zobaczyć, jak się
nazywają moi przyszli podopieczni.
— Podopieczni?
– Roześmiał się w głos, obserwując postać Aylar znikającą w
pokoju obok. Nie wiedział, czego może się spodziewać po tym
sezonie, a już szczególnie teraz, kiedy jego dziewczyna będzie
częścią obozu przeciwników. Był pewien tylko jednego: skoro
Aylar będzie bliżej niego on, Severin Freund, zrobi wszystko, by
zdobyć Kryształową Kulę.
Kilka
dni, które dzieliło ich od pierwszego dnia w pracy Aylar było dla
Severina jednym wielkim nieporozumieniem. Pomiędzy edukowaniem
swojej dziewczyny w obecnym świecie skoków narciarskich, musiał
znosić jej częste zmiany nastroju, wybuchy paniki lub gniewu.
Potrafiła go obrażać poprzez najbardziej niewybredne określenie i
tylko jego cierpliwość, rozciągnięta do granic możliwości,
uchroniła ich przed sporym kryzysem w związku. Każdorazowo, gdy
Aylar zaczynała krzyczeć, Severin wychodził z pomieszczenia,
ignorując jej nawoływania. Początkowo próbował ją uspokajać,
jednak wciąż kończyło się to fiaskiem – ba, stan Norweżki się
pogarszał.
Severin
był przekonany, że kiedy Aylar zaznajomi się z podstawami, które
powinna znać, podejdzie do całej sprawy z dystansem i choć w
niewielkim stopniu optymistycznie. Stało się wręcz odwrotnie, jej
niechęć z niewiadomych powodów nabrała siły, jakby całą sobą
Aylar chciała się obronić przed rozpoczęciem pracy w sztabie
norweskim. Szkopuł tkwił w tym, że zdołała już podpisać umowę
na cały sezon 2014/15 i Severin nie zamierzał pozwolić jej jej
zerwać. Nie po to tyle się napracował, żeby teraz Aylar to
zaprzepaściła przez jakieś widzimisię.
Dzień
sądu, jak go Aylar w pewnym momencie nazwała, zaczął się nad
wyraz spokojnie. Dziewczynie towarzyszył nawet niewielki uśmiech na
twarzy, który wprowadził Severina w konsternację.
— Może
nie będzie tak źle – odpowiadała za każdym razem, gdy Freund
pytał, skąd ta nagła zmiana nastawienia. Aylar wiedziała, że nie
może mu wyznać prawdy, skoro nie chce, by ujrzała ono światło
dzienne.
Poza
całą niepewnością związaną z samą pracą, obecny był jeszcze
strach związany z przeszłością Linge. Paraliżujący, wywołujący
potrzebę ucieczki w najdalsze z możliwych miejsc.
Aylar
pakując się w związek ze skoczkiem narciarskim nie podejrzewała
nawet, że będzie musiała się zmierzyć z postacią z jej
przeszłości. Wmawiała sobie, iż nie musi się wtrącać w
sportowy świat, ma własny – prawniczy, który pochłaniał ją do
głębi. Severin wiedział, dlaczego nie interesują jej jego sprawy
zawodowe – a przynajmniej Aylar postarała się, aby odnosił takie
wrażenie. Nie okłamała go, pominęła tylko parę kwestii, o
jakich sama chciała zapomnieć.
Rezygnacja
z aplikacji kosztowała Aylar wiele wysiłku, wiele kłótni z jej
ojcem, nieprzespanych nocy i długich rozmów z Severinem. Był to
dla niej jeden z największych kroków w życiu, jednocześnie
najbardziej trudny i bolesny. Cały plan na przyszłość legł w
gruzach, ale nie pojawił się przy tym żal. Strach, niepewność
jutra – i owszem, ale nie żal, bowiem Aylar towarzyszyła wiara we
własne możliwości. Coś, czego nie odczuwała od dawna.
Żal
pojawił się w dniu, kiedy w końcu sprawdziła, z kim przyjdzie jej
pracować. Jedno nazwisko sprawiło, że miała ochotę krzyczeć,
biec. Jej jeszcze nie zbudowany świat upadł, ale o tym wiedziała
tylko ona. W ciszy ukrywała żal do samej siebie, że pozwoliła by
do tego doszło.
Wszystko
działo się jakby w zwolnionym tempie – opuszczenie samochodu,
kilka słów od Severina i krótki pocałunek, wejście po schodach
do przestronnego holu, z którego do miejsca spotkania poprowadził
ją pracownik ośrodka. Uśmiechała się, tworząc złudzenie
odprężenia. Nie dała po sobie poznać, że wstrzymała oddech, gdy
mężczyzna otworzył przed nią drzwi do salki treningowej.
Przymknęła oczy na kilka sekund, jakby przestrzeń po tej chwili
miała się rozpłynąć, a ona znajdowała się w zupełnie innym
miejscu, z innymi osobami.
— Aylar!
Drgnęła,
usłyszawszy swoje imię. Podziękowała skinieniem głowy
pracownikowi ośrodka i przeniosła swój wzrok na Alexandra Stöckla,
trenera, którego dane było jej poznać jeszcze zanim zdecydowała
się na podpisanie umowy.
— Musisz
mi wybaczyć, że witamy cię podczas treningu, ale tylko wtedy wiem,
że na pewno wszyscy są obecni – zaśmiał się, posyłając swoim
podopiecznym karcące spojrzenie. Aylar podniosła lekko kąciki ust,
czując w pewnym sensie obowiązek jakiejś pozytywnej reakcji na te
słowa.
— Nic
nie szkodzi – wyszeptała zachrypniętym głosem. Mimowolnie
skrzywiła się na ten dźwięk. – Nic nie szkodzi – powtórzyła
już głośniej i pewniej.
— Magnusa
już znasz, reszta sztabu zaraz powinna tutaj dotrzeć. A to –
odwrócił się w stronę zdezorientowanych mężczyzn, wpatrujących
się w nowo przybyłą z nieskrywanym zainteresowaniem – moja kadra
na ten sezon. Od lewej Tom, Anders Bardal, Rune, Andreas, Anders
Jacobsen i Anders Fannemel. Aylar Linge, która w tym sezonie będzie
pomagać i niekiedy zastępować Magnusa. Wierzę, że nie będzie to
konieczne, ale… – Aylar była świadoma, że trener wciąż coś
do niej mówił, jednak jej myśli były skupione na zupełnie innej
osobie.
Łudziła
się, że nie zostanie rozpoznana. Te kilka lat okazało się
niewystarczające, by zachować anonimowość w konfrontacji z
przeszłością. Jej przeszłość lustrowała Aylar wzrokiem,
jakby nie mogła uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Ich
spojrzenia się skrzyżowały: jedno intensywne, drugie spłoszone.
Każde z nich chciało zrobić krok, zgoła w innym kierunku.
— Miło
mi – wyszeptała Aylar, czym zwróciła na sobie uwagę wszystkich
zebranych. Spojrzeli na nią zdezorientowani. Tylko on się wyłamał
– rozczarowanie było wręcz wypisane na jego twarzy. Linge była
wręcz pewna, że nie spodziewał się takiej reakcji z jej strony.
Wyparła się ich przeszłości, wyparła się jego. Zaprzeczyła, że
kiedykolwiek wcześniej znała Andersa Fannemela.
Cześć. To u góry to prolog czegoś nowego, krótkiego rozdziałowca. Jakość pozostawia wiele do życzenia, ale wiedziałam, iż jeśli teraz tego nie opublikuję to nie ruszę z następnym rozdziałem i będę w kółko męczyć ten prolog.
W gwoli wyjaśnienia, jest to pierwsza część krótkiej serii: Cisza, Szept, Krzyk. Każda część ma podtytuł, każda w pewnym sensie jest dla mnie istotna. Każda z innego powodu. Bohaterowie dobrani trochę przypadkowo - tutaj stwierdziłam, że fajnie by było napisać coś o skokach. Więc jestem. Choć nie sama się dziwę, że to opowiadanie nie jest z Kraftem w roli głównej, ale nie ważne. Jeśli chodzi o zgodność z przebiegiem sezonu 2014/15 - najważniejsze fragmenty postaram się zachować, aczkolwiek to nie skoki są istotą tej historii. Na dobrą sprawę nie do końca wiem, jakiej historii. Znam dwie główne postacie, na razie będę na tym bazować.
Jakby ktoś przeczytał, fajnie by było, gdyby dał znak. Ja postaram się zostawiać ślady po sobie na nie-moich blogach, aczkolwiek niczego nie obiecuję - obecnie moje życie to jedna wielka żonglerka czasem.
enjoy
Fannis <3 Podoba mi się prolog, lubię motyw walki z własnymi demonami z przeszłości a Norge to najpiękniejsze miejsce na ziemi. Czekam na jedynkę ;)
OdpowiedzUsuńFannis <3 Podoba mi się prolog, lubię motyw walki z własnymi demonami z przeszłości a Norge to najpiękniejsze miejsce na ziemi. Czekam na jedynkę ;)
OdpowiedzUsuńJa lubię Severina (z resztą polubiłam go przez pewne opowiadanie blogowe), a tu Fannis znikąd się pojawia. Zmora z przeszłości. Dziwi mnie jednak fakt, że mało wie o skokach narciarskich, przy chłopaku skoczku wydaje mi się to niemożliwe. Nawet jakby się bardzo starała to jednak musiałby jej coś mówić, taka jest moja opinia. Pozostaje mi czekać na kolejny rozdział, bo blog dodałam do obserwowanych :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za wizytę u siebie i pozdrawiam.
Znalazłam tego bloga przypadkiem, ale wcale nie żałuję :)
OdpowiedzUsuńŚwietny prolog! Kurczę, gdybym ja potrafiła tak pięknie pisać... Zazdroszczę :)
Nie mam pojęcia co napisać, dlatego czekam na więcej. Obiecuję, że przy pierwszym rozdziale mój komentarz będzie bardziej 'ogarnięty' :)
Pozdrawiam i zapraszam do mnie na: nie--idealni.blogspot.com
Jakie to fajne!
OdpowiedzUsuńDobrze napisane, z tajemniczą przeszłością, lekką dramą, Severinem i Norami. Kupuję i czekam na ciąg dalszy. Pozdro!
37 year old Accountant I Ellary Shimwell, hailing from Maple Ridge enjoys watching movies like Only Yesterday (Omohide poro poro) and Surfing. Took a trip to St Mary's Cathedral and St Michael's Church at Hildesheim and drives a Grand Am. ponizsza strona
OdpowiedzUsuń